71 Ink

Kiedyś to bolało!

Prawda jest taka, że tatuowanie towarzyszy nam od zawsze i co więcej, sukcesywnie umacnia swoją pozycję i popularność w społeczeństwach. Tradycja dziarania ma się świetnie już od czterech tysięcy lat przed naszą erą, a jej zasięg od samego początku obejmuje praktycznie cały glob. Wszystko zaczęło się „w buszu”, przy prymitywnych metodach i prostych wzorach upamiętniających szczególne wydarzenia oraz ważnych członków plemiennych (np. wybitnych wojowników). Do dziś czerpiemy inspiracje z ówczesnych trendów. Mamy choćby tatuaże typu tribal, popularne tatuaże w stylu Majów i Azteków, tatuaże Maori – skupiające się na twarzy i głowie czy tybetańskie – jak np. Mantry utrwalane na ciele. Do tego dochodzą tatuaże w klasycznej stylistyce chińskiej, japońskiej.. Cały przekrój tych stylów wypracowywany był przez lata i mijające epoki. Fascynujące, jak tatuowanie ewoluowało wraz z człowiekiem i zmieniającym się wokół światem, jednak nigdy zainteresowanie nim nie spadło. Wręcz przeciwnie. Skąd tak imponująca renoma tatuażu?

Pytanie – po co?
Chęć permanentnego zdobienia ciała barwnikami wynika m.in. z elementów kulturowych i rytualnych, jak np. wierzeń historycznych ludów o magicznych właściwościach konkretnych znaków, które warto było mieć przy/na sobie, aby przyciągać szczęście. Nie bez znaczenia dla popularności tatuowania były też względy pragmatyczne czy po prostu próżna natura człowieka, który zawsze lubił wyglądać atrakcyjnie, lub wyróżniać się na tle tłumu.

Tatuaż w swym pozytywnym przesłaniu mógł symbolizować grupową przynależność, zdobić ciało, determinować pozycję w hierarchii danej społeczności lub wyrażać pełnioną w niej funkcję, a także chronić przed różnymi nieszczęściami i zapobiegać chorobom. Istnieje jednak druga, ciemniejsza strona medalu czyli naznaczanie konkretnych jednostek w ramach represji, aby łatwiej było ich potem wytykać palcami i napiętnować. Do tej niechlubnej grupy zaliczamy niewolników, więźniów czy prostytutki. Aktualnie tatuowanie nadal powodowane bywa powyższymi pobudkami, jednak bezsprzecznie głównym celem dziar stała się chęć wyrażenia siebie i odpicowania swojego wizerunku. Ciekawostka: spory wkład mieli w obecny stan rzeczy żeglarze, którzy już w czasach nowożytnych przywozili z wypraw przedstawicieli różnych plemion w celu organizowania swoistych wystaw dla lokalnej publiki zainteresowanej nietypowymi osobnikami i malunkami na ich ciałach. Z czasem i sami żeglarze zaczęli tatuować się na wyprawach w celu zyskania na popularności, przez co społeczeństwo obyło się z tatuażem ostatecznie, przejmując tę formę sztuki na własną skórę, nawet tą arystokratyczną.

Jak? Jeśli chodzi o techniki dziarania to współcześni entuzjaści tatuażu mogą uważać się za prawdziwych farciarzy, bo w zamierzchłych czasach taka przyjemność potrafiła przysporzyć nie lada traumatycznych wrażeń. Mianownik całego procesu był i jest wspólny – dostać się pod skórę i tam kolorować. Dawno, dawno temu generalnie dokonywano tego za pomocą ostrego narzędzia wykonanego np. z drewna, kości, albo metalu. Było ono maczane w miksturach na bazie barwników, tłuszczy, lub sadzy i wprowadzane pod skórę. Nieco bardziej nietypową, najbardziej prymitywną i w tym rankingu najbardziej hardkorową metodą (chociaż z jakichś powodów do dziś stosowaną np. w brazylijskich więzieniach) było zdarcie danego obszaru ciała z odpowiedniej warstwy skóry, a następnie wcieranie barwnika w powstałą ranę. Alternatywą dla tego wdzięcznego sposobu było podskórne przeciąganie igły z nicią nasączoną barwnikiem, co przypominało troszkę szycie pacjenta żywcem. Dziś mamy maszynki elektryczne i igły jednorazowego użytku, choć wciąż dość popularny jest handpoking, tj. ręczne wbijanie farby pod skórę pojedynczą igłą.

Tatuowanie jest stare jak świat. Ewolucja jego formy i techniki jest imponująca. Popularność stale rośnie, a kolejki w zapisach do światowej klasy artystów tatuażu bywają dłuższe niż czas oczekiwania na operację u chirurga naczyniowego. Dzisiejsze prace to prawdziwe mistrzostwo i na historycznej osi twórczości tatuatorskiej widać jedną, szczególną niewiadomą – jak bardzo jeszcze rozwinie się ta sztuka i czym wszystkich zaskoczy? Tego nie da się przewidzieć, ale świat modyfikacji ciała bez wątpienia przeżyje jeszcze niejeden wstrząs.